poniedziałek, 20 września 2010

Tripoint

Czy jest to możliwe, żeby człowiek znajdował się w trzech miejscach jednocześnie? Chyba udało mi się dowieść tego, że to możliwe.  Czwartego dnia pobytu w Foz do Iguacu wybrałyśmy się w miejsce, gdzie stykają się ze sobą granice trzech państw: Brazylii, Paragwaju i Argentyny. 

Bajkowy widok na miejsce, gdzie łączą się dwie rzeki: Parana i Iguacu. Pusta, kamienista plaża, klify, roślinność …eh, co tu będę pisać, zdjęcia mówią same za siebie…
Z lewej strony widać Paragwaj, a prawej Argentynę

Itaipu

Kolejny dzień pobytu w Foz do Iguacu postanowiłyśmy poświecić na zwiedzanie zapory Itaipu należącej do jednego z siedmiu  cywilizacyjnych cudów świata. W języku guarani itaipu oznacza „śpiewająca skałę”. Nazwa zapewne pochodzi od odgłosów tysięcy metrów sześciennych wody przepuszczanych przez przepusty w zaporze. 

Zapora leży na granicy dwóch państw Brazylii i Paragwaju. Została utworzona w czasach kryzysu elektrycznego wywołanego wzrostem cen ropy naftowej. Kryzys ten zdopingował do działania rządy Brazylii i Paragwaju i tak oto powstała największa w świecie elektrownia.

Po dotarciu na miejsce wybrałyśmy jedną z opcji wycieczki. Chciałyśmy zwiedzić całą elektrownie, ale okazało się, że nie możemy wejść do środka, ponieważ każda z nas miała na sobie szorty, dlatego wybrałyśmy panoramiczną opcję zwiedzania.
Pierwszym etapem wycieczki był krótki film obrazujący etapy powstania zapory oraz cel całego przedsięwzięcia. Przed budową tamy organizowano akcje, mające na celu odratowanie jak największej liczby zwierząt bytujących na terenie, który miał być zalany. Stworzono również  obszary chronione, aby przywrócić pierwotną faunę i florę zniszczoną w czasie budowy.

Wokół elektrowni zostały posadzone drzewa, krzewy itp., które tworzą coś w rodzaju ogrodu botanicznego.  Zostałyśmy oprowadzone po bu stronach zapory (Brazylijskiej i Paragwajskiej)
i obie z nich wyglądały imponująco.

Po utworzeniu tamy na rzece Parana w ciągu dwóch tygodni powstało  ogromne sztuczne jezioro. W czasie, gdy woda w jeziorze osiąga zbyt wysoki poziom, wówczas jest ona odprowadzana przez przepusty w zaporze, w rezultacie czego można zobaczyć  jak tony wody tworzą ogromny „wodospad”.
Panorama na zaporę Itaipu.


czwartek, 16 września 2010

Paragwaj

Następnego dni pobytu w Foz do Iguacu pojechałyśmy do Paragwaju. Zabrałyśmy ze sobą tylko najpotrzebniejsze rzeczy, gdyż w biurze podróży ostrzegano nas, że jest tam bardzo niebezpiecznie i musimy na siebie uważać, zwłaszcza, że wyglądamy na typowe turystki. Podróż do Paragwaju nie trwała długo, zaledwie pół godziny, ale przeprawa przez granice była trochę męcząca, bo staliśmy w ogromnym korku.
Granica Brazylia - Paragwaj

Parana

Po przekroczeniu Parany mogłyśmy już poczuć pod stopami ziemie paragwajska:)
Tuż za granicą Brazylii znajdował się duży mercado (bazar) na którym handlarze sprzedawali przeróżne rzeczy. Co chwilę ktoś nas zaczepiał i próbował wcisnąć swój towar, od skarpetek po podróbki Rolexów. Trudno było się od nich opędzić.
Zatłoczone ulice Paragwaju.


Po zakupach na mercado udałyśmy się do znanej galerii Monalisa. Oprócz bogatych wystaw sklepowych można było zwiedzić tam winiarnie i mała galerię przedmiotów.
Galeria Monalisa
Galeria Monalisa
Po wycieczce do Paragwaju (gdzie obkupiłyśmy się jak wariatki), wróciłyśmy do hotelu na mały chill out. Wylegiwałyśmy się na hamakach popijając carpirinhie, która po tak wyczerpującej podróży szybko uderzyła nam do głowy:)

środa, 15 września 2010

Foz do Iguacu


Podbój Brazylii uważam za rozpoczęty. Pierwszym miejscem, które postanowiłam zwiedzać było Foz do Iguacu. Miasto położone na południu Brazylii w stanie Parana. Na miejscu dołączyła do nas jeszcze jedna Polka, więc wreszcie można było pogadać swobodnie po polsku.
Po długiej podróży, trwającej około 12 godz. ( w tym 6 godz. w oczekiwaniu na przesiadkę) udałyśmy się do biura podróży w celu wykupienia wycieczki. Po długich negocjacjach zdecydowałyśmy się pierwszego dnia zobaczyć park i wodospady Iguacu. 
Pierwszym obiektem naszych westchnień i podziwu był Park Ptaków, w którym można było podziwiać przeróżne gatunki w ich naturalnym środowisku.
Przed wejściem do Parku Ptaków.


Oczywiście wolność ptaków był ograniczona przez ogromne siatki, które uniemożliwiały zwierzętom zasiedlanie innych terenów, ale turyści mogli do tych boksów swobodnie wchodzić i podziwiać zwierzęta z bliska. I znowu nie mogło obejść się bez dreszczyku emocji. Otóż zaatakował nas jeden z tukanów, ale na szczęście wyszłyśmy z tego cało:)
 Racja, to dziwny ptak :P Ale w Parku można było też spotkac węże boa, anakondy, tarantule itp. Na szczęście już nie na wolności.
Mój ulubiony - koliber

Spacer po parku trwał około 1,5 godz. Następnie wybrałyśmy się zobaczyć główną atrakcję dnia – wodospad Iguacu, który swoją nazwę zawdzięcza rzece o tej samej nazwie.
 Park Narodowy Iguacu - w drodze nad wodospad.

Przemieszczając się pomiedzy skałami i niewielkim poszyciem roślin, woda dociera do progu skalnego, z którego spada w dół, tworząc przepiękny spektakl natury.

Spływająca woda tworzy stale unoszącą się chmurę kropel, które w promieniach słońca tworzą tęczę. Niesamowitym przeżyciem była możliwość podejścia na tyle blisko, by móc poczuć na sobie ten nieujarzmiony żywioł. Przypuszczam, że już nigdy w życiu nie zobaczę niczego równie pięknego. Na szczęście pogoda dopisała idealnie, wiec słońce szybko wysuszyło mokre ubrania.
 cdn...niedługo dodam więcej zdjęć, a tymczasem uciekam na lekcję samby.